Germany's resistance to diversity isn't about weariness; it's a calculated approach disguised as impartiality, argues Fatma Aydemir.

Germany's resistance to diversity isn't about weariness; it's a calculated approach disguised as impartiality, argues Fatma Aydemir.

W sporcie czarnoskórzy sportowcy są często portretowani jako mityczne postacie – obdarzone nadnaturalną szybkością, wyjątkową siłą i genetyką, która wydaje się niemal magiczna. Jednak w codziennym życiu biegająca w przestrzeni publicznej osoba czarnoskóra może spotkać się z podejrzliwością, strachem lub gniewem. Najnowsza praca choreografki Joany Tischkau „Runnin’”, która miała premierę w zeszłym tygodniu w prestiżowym berlińskim teatrze HAU, bada to napięcie i obnaża je przed publicznością.

Utwór rozgrywa się poprzez codzienne czynności: czworo wykonawców porusza się po okręgach na pustej scenie. Wprowadza „ruch pieszy” tańca postmodernistycznego – chodzenie, stanie, siedzenie, ruchy uznawane za neutralne i niemal niewidzialne – w konflikt z czarnym ciałem. Dzieło zdaje się pytać: kiedy zurasowiona osoba po prostu się porusza lub oddycha na naszych wspólnych ulicach, czy kiedykolwiek może to być neutralne?

Publiczność była zafascynowana. Mieliśmy szczęście być świadkami przedstawienia tanecznego, które stało się subtelną metaforą, zabawową refleksją nad tym, co obecnie rozgrywa się na berlińskiej scenie kulturalnej. Pytania o uczestnictwo i nieuświadomione uprzedzenia dotyczące rasy i płci nie wydają się już centralne w dyskursie publicznym – nie dlatego, że zostały rozwiązane, ale dlatego, że zostały po cichu odsunięte na bok na rzecz pustej neutralności i powrotu do status quo.

Przez kilka lat wydawało się, że niemieckie instytucje kulturalne przechodzą zmianę. W ślad za Black Lives Matter i #MeToo wszędzie powstawały panele na temat strukturalnego rasizmu, parytety płci i zobowiązania do urozmaicenia programów. Berlin, zawsze dumny ze swojego postępowego wizerunku, śpieszył się, by zostać ostatecznym wzorem różnorodności. I przez jakiś czas był. Ale teraz nastrój radykalnie się zmienił.

W całym mieście entuzjazm dla „różnorodności” zdaje się przygasać. Energia i zasoby niegdyś dedykowane pracy antyrasistowskiej i inkluzywnej wygasły, a programy różnorodnościowe są często pierwszymi, które są cięte w ramach oszczędności. Na berlińskiej konferencji artystycznej w tym roku Tischkau zauważyła: „Jako czarnoskóra Niemka, osoba pełnosprawna, cisgenderowa kobieta, udało mi się wślizgnąć przez niezwykle wąskie okno tzw. «otwarcia wrażliwego na różnorodność». Okno, które teraz całkowicie się zamyka… To nie jest uczestnictwo. To jest antydemokratyczne… Moja biografia nie powinna być wyjątkiem, ale normą”.

To zamykające się okno to nie tylko historia Berlina – to globalna historia. W USA kontratak jest głośniejszy i bardziej radykalny. Za prezydentury Donalda Trumpa krytyczna teoria rasy została uznana za zagrożenie, a szkolenia z różnorodności w instytucjach federalnych zostały zakazane. Uniwersytety i okręgi szkolne są atakowane za nauczanie historii, które uznają systemowy rasizm. Przesłanie jest jasne: różnorodność jest niebezpieczna.

Ta sama retoryka przenika przez Atlantyk. W Niemczech skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD) nazwała politykę różnorodności i gender „ideologiczną indoktrynacją”. Atakuje instytucje kulturalne, które dają platformę marginalizowanym głosom, piętnując je jako antyniemieckie i ekstremistyczne. I coraz częściej te poglądy zyskują na popularności.

Ale to nie tylko sukces wyborczy skrajnej prawicy czy ekstremalne cięcia budżetowe napędzają ten regresywny zwrot kulturalny. Kontratak był obecny od samego początku i, jak niestety zdałem sobie sprawę na różnych poufnych spotkaniach na przestrzeni lat, często pochodzi z wewnątrz. Pochodzi od wielu osób, z którymi pracujemy na co dzień – tych, którzy identyfikują się jako postępowi, nawet lewicowi, i twierdzą, że oceniają pracę wyłącznie na podstawie jej „jakości”, wierząc, że są całkowicie neutralni wobec tożsamości artysty.

Państwowo finansowane programy różnorodnościowe dobrze wyglądały na papierze, ale zawsze były trudne do wdrożenia w praktyce. Wielu, którzy pracowali z tymi inicjatywami, spotkało się z oporem i sceptycyzmem, ujawniając, że zaangażowanie w różnorodność było często co najwyżej powierzchowne. Każdy, kto pracował w niemieckich instytucjach kulturalnych w ostatnich latach, może potwierdzić walkę o przekonanie kolegów, że białe, heteronormatywne lub eurocentryczne perspektywy nie są z natury lepsze w sztuce. To tak, jakbyśmy ignorowali rolę tła i wiedzy w kształtowaniu tego, które dzieła sztuki cenimy, a które odrzucamy. Aby poszerzyć nasze spojrzenie, musimy najpierw rozpoznać, których społeczności i tematów brakuje w przestrzeniach kulturalnych, a następnie aktywnie pracować nad ich włączeniem poprzez ukierunkowane zaproszenia, nabory i finansowanie.

Jednak ograniczone zasoby w sztuce często rodzą konkurencję, która może przerodzić się w obronę utrwalonych przywilejów. Inicjatywy zajmujące się marginalizacją są szybko odrzucane jako „woke”. Artyści kolorowi są zmuszeni bronić swoich osiągnięć, które są często przypisywane parytetom, a nie talentowi i ciężkiej pracy. Te dynamiki zwykle rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami w poufnych komisjach. Ale kiedy debaty na temat różnorodności stają się publiczne, są szybko wykorzystywane przez prawicę polityczną.

Weźmy za przykład Międzynarodową Nagrodę Literacką 2023 przyznaną przez berlińskie Haus der Kulturen der Welt (HKW) senegalskiemu autorowi Mohamedowi Mbougar Sarrowi. Dwóch członków jury publicznie skrytykowało później proces selekcji, twierdząc, że tożsamość i rasa przyćmiły wartość literacką. Nie powiedzieli wprost, że Sarr nie zasługiwał – co byłoby absurdem, biorąc pod uwagę, że jego ceniona powieść „Najtajniejsza pamięć ludzi” zdobyła światowe uznanie. Zamiast tego zarzucili, że białych członków jury uciszono, a białych kandydatów dyskryminowano. HKW, znane ze swojego dekolonialnego stanowiska, stanowczo odrzuciło te twierdzenia. Niemniej jednak oświadczenie to okazało się przydatne dla skrajnie prawicowej AfD, która powołała się na nie w parlamencie, by zakwestionować publiczne finansowanie „promigracyjnych” programów HKW i przydatność jego dyrektora.

Zagrożenie tutaj to nie tylko polityka – to kultura. Kiedy instytucje prewencyjnie porzucają wysiłki na rzecz różnorodności, kiedy fundatorzy unikają „kontrowersyjnych” tematów, kiedy artystom mówi się, że ich praca jest „zbyt specyficzna”, tracimy coś więcej niż reprezentację. Poświęcamy prawdę i złożoność. Sztuka powinna być wolna, aby odzwierciedlać świat takim, jakim jest, a nie takim, jakim chcieliby go widzieć ci u władzy.

Antyróżnorodnościowy kontratak to nie tylko zmęczenie – to przemyślana strategia. Jak wszystkie ruchy reakcyjne, podszywa się pod powrót do „neutralności”. Ale ta neutralność zawsze była mitem, co potężnie unaoczniają dzieła takie jak „Runnin’” Tischkau – czasami bez potrzeby mówienia tego wprost. Czujemy to. I to właśnie czyni sztukę niezwykłą.



Często zadawane pytania
Oczywiście Oto lista FAQ oparta na argumencie Fatmy Aydemir o oporze Niemiec wobec różnorodności



Pytania poziomu podstawowego



1. Jaki jest główny punkt, który porusza Fatma Aydemir?

Twierdzi, że niechęć Niemiec do przyjęcia różnorodności nie wynika ze zwykłego zmęczenia czy przytłoczenia. Zamiast tego jest to przemyślana strategia, która jest często przedstawiana jako neutralna lub bezstronna.



2. Co oznacza „przebrana za bezstronność” w tym kontekście?

Oznacza to, że opór jest przedstawiany jako sprawiedliwy, obiektywny lub „ślepy na kolory”. Na przykład ktoś może powiedzieć „Nie widzę rasy”, co brzmi neutralnie, ale w rzeczywistości ignoruje prawdziwe doświadczenia i systemowe disadvantages faced by people of color (niedogodności, z jakimi mierzą się osoby kolorowe).



3. Czy możesz podać prosty przykład tego wyrachowanego podejścia?

Częstym przykładem jest zatrudnianie. Firma może nalegać, że zatrudnia tylko najbardziej wykwalifikowaną osobę, niezależnie od pochodzenia. Brzmi to sprawiedliwie, ale jeśli ich pojęcie „wykwalifikowany” opiera się wyłącznie na tradycyjnym niemieckim wykształceniu i sieciach kontaktów, to systematycznie wyklucza utalentowane osoby z różnorodnych środowisk.



4. Dlaczego jest to problem, skoro jest przedstawiane jako sprawiedliwe?

Ponieważ ten rodzaj sprawiedliwości często podtrzymuje status quo i ignoruje istniejące nierówności. Udaje, że wszyscy startują z tej samej pozycji, co nie jest prawdą. Prawdziwa sprawiedliwość wymaga aktywnego rozpoznawania i przeciwdziałania tym nierównowagom.



Pytania zaawansowane / praktyczne



5. Czym ten wyrachowany opór różni się od otwartego rasizmu?

Otwarty rasizm jest często głośny, oczywisty i celowy. Ten wyrachowany opór jest bardziej subtelny i strukturalny. Używa języka neutralności i porządku, aby osiągnąć podobne wykluczające rezultaty bez jawnego okazywania uprzedzeń.



6. W jakich obszarach niemieckiego społeczeństwa jest to najbardziej widoczne?

Podejście to jest często widoczne w:

Systemie edukacji: Niechęć do dekolonizacji programów nauczania lub zajmowania się niemiecką historią kolonialną.

Miejscu pracy: Brak różnorodności na stanowiskach kierowniczych, często tłumaczony brakiem wykwalifikowanych kandydatów.

Biurokracji / Obywatelstwie: Złożone, nieelastyczne systemy, które nieproporcjonalnie utrudniają życie tym, którzy nie posiadają wiedzy pokoleniowej o tym, jak one działają.

Mediach i Kulturze: Skłonność do opowiadania historii *o* mniejszościach, zamiast pozwalania, by były one opowiadane *przez* mniejszości.



7. Jakie są praktyczne konsekwencje tego podejścia dla zróżnicowanego społeczeństwa?

Prowadzi to do szklanego sufitu dla mniejszości.